Kryzys lat 30. Gospodarka

Reforma rolna

Byłem zszokowany […] biedą chłopów. Nie mogłem pogodzić tego z religią. […] [C]zułem, że w Hiszpanii ludzie, którzy najgłośniej wyznawali swoją katolicką wiarę, byli najbardziej odpowiedzialni za egzystencję niepiśmiennych mas […] Prawdopodobnie moja reakcja była raczej dziecinna, ale czułem, że nie mogę się otwarcie wiązać z hiszpańskimi katolikami nawet poprzez chodzenie do

Henry Buckley,
reporter w Hiszpanii (od 1929 roku)

Struktura wsi pozostawała zróżnicowana – obok względnie stechnicyzowanego rolnictwa Niemiec funkcjonowała zacofana gospodarki . Również wewnątrz poszczególnych krajów różnice uderzyły – rolnictwo byłego zaboru pruskiego cechowało cię całkowicie inną formą niż to na Polesiu, chociaż oba regiony funkcjonowały w ramach II . Na przywołanym wcześniej Półwyspie Iberyjskim kontrast zachodził między społecznościami prowincji północnych ze względnie dużym udziałem średnich gospodarstw a południem zdominowanym przez latyfundia.

Niejako w cieniu owych wielkich gospodarstw żyli chłopi posiadający minimalny dobytek lub nieposiadający go wręcz wcale. Pozostając w Hiszpanii: książę Medinaceli posiadał w 1933 roku włości obejmujące 79 tysięcy hektarów, książę Alba 34 tysiące, a hrabia Romanones, jeden z ważniejszych liberalnych polityków okresu monarchii Alfonsa XIII – 15 . W Polsce Zamoyscy byli właścicielami 200 tysięcy hektarów, a Radziwiłłowie – 175 .

Oczywiście nie wszyscy posiadacze ziemscy byli aż tak zamożni, tym niemniej nierówności pozostawały boleśnie duże – w Andaluzji i Estremadurze 2,3% najzamożniejszych podatników posiadało połowę dostępnego .

Ruchy chłopskie w krajach mniej rozwiniętych wzywały do reformy rolnej, prowadzącej do bardziej równomiernego podziału ziemi. Kwestia ta pozostawała jednak z kilku przyczyn skomplikowana. Przede wszystkim zamożni posiadacze ziemscy posiadali spore wpływy polityczne, co utrudniało przeprowadzenie daleko idącej zmiany stosunków własnościowych. Ale wbrew zwolennikom „ludowej historii” zrzucającym chętnie całą winę za wszystkie bolączki społeczne na klasy posiadające, warto zauważyć, że pewne szczegóły technicznej natury utrudniałyby całe przedsięwzięcie nawet mimo braku oporu tychże klas.

Żniwa pod Krakowem, 1933.

fot. NAC 3/1/0/8/2452/1

Sama zmiana struktury gospodarstw była kwestią złożoną. Po odpowiednim przeprowadzeniu reforma rolna stanowiłaby teoretycznie koło zamachowe gospodarki całego kraju, stwarzając dużą grupę potencjalnych konsumentów towarów wytwarzanych przez przemysł. Jednak ówczesne ziemiaństwo wskazywało – nie bez racji – że danie chłopu ziemi nie sprawi, że zacznie on wytwarzać taką ilość produktów rolnych jak korzystające z efektu skali i mechanizacji wielkie . Reforma wiązałaby się więc z przynajmniej czasowym spadkiem produkcji żywności – a w okresie międzywojennym, kiedy powszechnie pamiętano skutki przerwania łańcuchów dostaw w latach 1914–1919, miało to posmak grozy. Dla stworzenia dobrze prosperujących małych farm konieczne było aktywne wsparcie państwa – co do pewnego stopnia udało się w krajach , chociaż pewne czynniki natury społecznej i gospodarczej tamtego rejonu nie do końca pozwalały na przeniesienie tego wzorca w pozostałe rejony Europy.

Samo stworzenie względnie zamożnych małych gospodarstw produkujących na potrzeby rynkowe (wzorem była tu ) nie rozwiązywało problemu. Nad rolnikami ciągle wisiała groźba spadku cen żywności i związanego z nim potencjalnego bankructwa – a także rozdrobnienia ziemi w trakcie dziedziczenia. Dotyczyło to również stosunkowo rozwiniętych Niemiec, gdzie narodowi socjaliści przykładali wielką wagę do tego, by nie dopuścić do sproletaryzowania chłopstwa, uznawanego za źródło narodowych .

Losy wsi rozstrzygnęły się dopiero po II wojnie, kiedy rozwijający się przemysł wchłonął „ludzi zbędnych”, zmniejszając presję demograficzną na prowincji. Równocześnie chłopi, którzy pozostali na roli, znaleźli w miastach rynki zbytu na swoje produkty, a pozyskany kapitał mogli zainwestować w rozwój technicznej bazy .