Kryzys lat 30. Gospodarka

Czas pracy

[…] wprowadzenie ośmiogodzinnego czasu pracy w momencie, w którym miało miejsce, to jedno z największych szaleństw, jakich ludzkość zaznała w swoich

Francesc Cambó,
kataloński polityk i biznesmen, 1920

Z dzisiejszej perspektywy przednowoczesne stosunki pracy wydawać się mogą nieustanną męczarnią – teoretycznie nie istniało coś takiego jak czas wolny. Oczywiście w praktyce nie było tak tragicznie. Na wsi cykl natury ograniczał intensywność pracy w zimniejszym okresie, w miastach zaś wiązał się z krótszą aktywnością rzemieślników (oświetlenie stanowiło luksus). Ulgę przynosiły także liczne święta i uroczystości .

W tym kontekście w wieku XVIII zaczęły się zmiany na gorsze – dla dążącego do racjonalizacji oświecenia duże ilości sankcjonowanych przez Kościoły dni wolnych stanowiły osłonę nieróbstwa i . XIX stulecie z rozwojem maszyn i oświetlenia umożliwiło jeszcze ostrzejsze eksploatowanie pracowników. W latach 60. „dniówka” w przemyśle mogła wynosić 12–13 .

O zmniejszenie czasu pracy walczyły ugrupowania robotnicze, ale opowiadali się za nim także niektórzy konserwatyści. Podnosili oni zagrożenia związane z bezbożnictwem – to zaś wynikałoby z faktu, że zatrudnieni w fabrykach nie tylko nie byli w stanie nawet w niedzielę odpocząć, ale także nie mogli udać się do kościoła na . Również „nowy liberalizm” (nie mylić ze współczesnym neoliberalizmem), który pojawił się na początku XX wieku, skłaniał się ku reformom.

I zasadniczo reformy się pojawiły, chociaż początkowo były powolne. W USA i Wielkiej Brytanii „z 25-godzinnej redukcji tygodnia pracy między 1860 a 1990. prawdopodobnie 5–6 godzin wyeliminowano przed 1890 . Jeszcze po 1900 roku brytyjscy robotnicy pracowali 53–54 godziny .

Il. Maja Starakiewicz

Po I wojnie światowej na mocy jednego z postanowień traktatu wersalskiego utworzono Międzynarodową Organizację Pracy. Postulowano „przyjęcie ośmiogodzinnego dnia lub 48-godzinnego tygodnia roboczego, jako cel do osiągnięcia wszędzie tam, gdzie nie został on jeszcze osiągnięty” – jednak zdawano sobie sprawę, że „różnice klimatu, obyczajów i zwyczajów, warunków ekonomicznych i tradycji przemysłowych czynią trudnem do osiągnięcia natychmiastowe i zupełne ujednostajnienie warunków pracy” (artykuł 427).

W powojennej Europie powszechnie przyjmowano ustawodawstwo dotyczące ośmiogodzinnego dnia pracy. Mimo wielu nadużyć nie było ono tylko – w Hiszpanii w 1914 roku niecałe 14% robotników cieszyło się 48-godzinnym tygodniem pracy, piętnaście lat później było to już .

Wielki kryzys przyniósł odwrócenie perspektywy. Fabryki zaczęły pracować w niepełnym wymiarze godzin, zmniejszył się więc czas, w jakim potrzebowano pracowników, a w związku z tym – także ich . Pracowano więc mniej, niż by chciano.

Przez całe dwudziestolecie nie rozwiązano też problemu czasu zatrudnienia w rolnictwie – tutaj nadal funkcjonowano, przynajmniej w okresie letnim, „od świtu do zmierzchu”.

Dalsza część XX wieku przyniosła kolejne redukcje godzin pracy – tym razem niezwiązane ze spadkiem poziomu życia, jak po 1929. W 2000 roku Francja przyjęła 35-godzinny tydzień – chociaż ekonomiczne i społeczne konsekwencje tej decyzji pozostają dyskusyjne, a w związku z pojawianiem się różnych pośrednich form zatrudnienia liczba ta nie przekłada się w tak prosty jak kiedyś sposób na dobrostan pracowników. Tym niemniej decyzja ta stanowi pewien punkt odniesienia podczas debat w innych krajach.

Niewątpliwie pozytywne jest natomiast zwiększenie się liczby wolnych dni w ramach płatnych wakacji – te w większości krajów Europy zaczęły się pojawiać dopiero w latach 30.