Przed kryzysem 2008 Społeczeństwo

Islamofobia

[…] to okupacja. Okupacja części terytorium, dzielnic, gdzie panuje prawo religijne. Nie ma czołgów ani żołnierzy, ale to jednak okupacja, która ciąży na

Marine Le Pen, 2010

Islam nie jest częścią

Horst Seehofer,
przewodniczący CSU, 2018

Coraz bardziej widoczna obecność wyznawców islamu w Europie należy do jednego z ulubionych tematów działaczy narodowo-populistycznych. Nie jest to jednak jedyne spektrum polityczne podatne na dyskusje dotyczące roli tej religii na jednoczącym się kontynencie – wszakże wyznaczenie granicy, gdzie kończy się szowinizm, a gdzie zaczyna racjonalna dyskusja, nie zawsze należy do najłatwiejszych. O ile mówienie o inwazji, zalewie czy podboju demograficznym łatwo umiejscowić w pierwszej kolumnie, o tyle powstaje pytanie, gdzie powinna znaleźć się opinia o nieprzystawalności islamu i demokracji liberalnej? Czy to już ocierająca się o rasizm generalizacja, czy teza, którą należy brać pod uwagę?

Część specjalistów uznaje, że przyjmowanie tego typu daleko idących opinii pozwala zrównać islamofobię z antysemityzmem. Muzułmanie, podobnie jak widziani oczami rasistów Żydzi, zostają w ten sposób sprowadzeni do roli awatarów pewnej złowrogiej konspiracji – niezależnie od swoich osobistych decyzji i preferencji. W dodatku, jak podkreśla hiszpański badacz Fernando Bravo López, islam w tejże optyce nabiera charakteru niezmiennego monolitu – tak jakby religia Półwyspu Arabskiego z VII wieku naszej ery nie różniła się od współczesnych form owego .

Równocześnie, chociaż muzułmanie jako przedstawiciele wiary o uniwersalnym wymiarze nie są z definicji powiązani z żadną grupą etniczną, trudno nie zwrócić uwagi, że w Europie wyznawcami tej religii są głównie imigranci lub potomkowie imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Tak więc krytycy mogą dawać upust swoim rzeczywiście rasistowskim emocjom, bez odwoływania się do pojęć biologicznych lub narodowościowych.

Wileński meczet w 1930 roku. Europejska niechęć do islamu często wiąże się z orientalizującą estetyką religii. Eklektyczny charakter wspólnot tradycyjnie działających w danym regionie skutkować może uznaniem ich za część dziedzictwa kraju.

fot. NAC 3/1/0/15/1007

Intelektualiści z przeciwnej strony – jak choćby lewicowy historyk Antonio Elorza – zwracają uwagę na to, że nie krytykują owej religii jako całości, tylko jej obecną . Ta zaś często stanowi efekt literalnego odwoływania się do pierwszych lat działalności Mahometa i jego spadkobierców. To nie krytycy islamu dokonują nadużycia, łącząc agresywną formę nawracania charakterystyczną dla pierwotnej ekspansji wiary z jej XXI-wiecznym kształtem – dowodzi Elorza. Nadużycia dokonują radykalni kaznodzieje, odwołujący się właśnie do wybranych, specyficznych wątków z bogatej, polifonicznej historii tej cywilizacji.

Życie społeczne nie obraca się wokół dyskusji akademików i dla zwykłych „rdzennych” Europejczyków większe znaczenie ma raczej codzienny kontakt z muzułmanami. Nie zawsze są to relacje pełne zrozumienia, na skutek różnorodnych nieraz norm . Nierzadko podnosi się kwestię konieczności dostosowania się nowych obywateli do obyczajów panujących w krajach przyjmujących. Turecka socjolog zwraca uwagę, że niechęć do islamu jest większa w miejscach, gdzie ten kojarzony jest z egzotycznymi zmianami w miejskiej tkance, na przykład w orientalizującej formie architektonicznej . Z drugiej wszakże strony pojawia się ważne pytanie – skoro społeczeństwa europejskie od wieków są wewnętrznie zróżnicowane i skoro obecnie nacisk kładzie się na wspólne, demokratyczne ustalanie zasad współżycia, to dlaczego część obywateli wyznająca islam ma się po prostu dostosować do wskazanych norm, a nie próbować zmieniać je na swoją korzyść, tak jak to czynią inne